Archive for the ‘Nawrócenie’ Category

Czego św. Jan Vianney nauczał o wartości cierpienia

Jedną z bardziej znaczących i wypełniających części doktryny katolickiej – która nie jest tak dobrze rozwinięta ani nawet zrozumiana w innych wyznaniach chrześcijańskich – jest niesamowita wartość cierpienia. „Ofiaruj to” zwyczajowo wypływa z języka katolickiego w odpowiedzi na kłopoty, które wkraczają w nasze życie.

Niestety wielu chrześcijan wierzy, że Jezus cierpiał i umarł za nas, abyśmy nie musieli cierpieć. w ogóle

Chociaż Jezus rzeczywiście cierpiał i umarł, aby nas zbawić, i choć pewnego dnia odkupieni, „otrze z oczu wszelką łzę” (Obj. 21:4), naszą ścieżką zbawienia do ostatecznej, wiecznej nagrody w tym życiu jest podążanie po Jego drodze… a Jezus obiecał nam, że jeśli naprawdę będziemy Jego uczniami, będziemy cierpieć tak samo jak On (Filip. 1:29).

To cierpienie nigdy nie jest bez znaczenia; ma na celu uświęcenie naszych dusz, aby przygotować nas na niebo, bez względu na formę, w jakiej to nastąpi: czy to będzie choroba, strata bliskiej osoby, problemy w związku, trudności finansowe, zamieszanie emocjonalne, konflikty rodzinne, prześladowania religijne, klęski żywiołowe, trudności w karierze, ucisk rządu i tak dalej.

Kiedy Jezus przyjął we wcieleniu ludzkie ciało, na zawsze odkupił nasze ludzkie cierpienie. Dlatego cierpienie zawsze uczy nas o Bogu, o nas samych i o naszej relacji z Nim. Jeśli „oddajemy to”, poddajemy cały ból odkupicielskiej mocy krzyża Chrystusa.

A ci, którzy zrobili to dobrze – święci – mówią nam, że ich cierpienie zawsze było tego warte.

Św. Jan Vianney, słynny proboszcz z Ars i patron księży, pisał instrukcje katechetyczne na różne tematy dla wielu dusz, którymi kierował. Oto jego nauczanie na temat cierpienia i jego wielkiej wartości w życiu chrześcijanina. Jest to szczególnie przejmująca nauka na Wielki Tydzień, kiedy Kościół wzywa nas do pokuty i zaparcia się siebie, co jest pewnym rodzajem dobrowolnego cierpienia.

Katechizm o cierpieniu, św. Jana Vianney’a

Czy tego chcemy, czy nie, musimy cierpieć. Są tacy, którzy cierpią jak dobry łotr i inni jak zły łotr. Oboje cierpieli jednakowo. Ale jeden wiedział, jak zasłużyć na swoje cierpienia, przyjął je w duchu zadośćuczynienia i zwracając się do Jezusa ukrzyżowanego, otrzymał z Jego ust te piękne słowa: „Dziś będziesz ze Mną w Raju”

Drugi natomiast krzyczał, rzucał przekleństwa i bluźnierstwa i umarł w najstraszniejszej rozpaczy. Są dwa sposoby cierpienia – cierpieć z miłością i cierpieć bez miłości. Święci znosili wszystko z radością, cierpliwością i wytrwałością, ponieważ kochali. A my cierpimy z powodu gniewu, zmartwień i znużenia, ponieważ nie kochamy. Jeśli kochaliśmy Boga, powinniśmy kochać krzyże, powinniśmy ich pragnąć, powinniśmy mieć w nich upodobanie…. Powinniśmy być szczęśliwi, że możemy cierpieć z miłości do Tego, który z miłością cierpiał za nas. Na co narzekamy? Niestety! biedni niewierni, którzy nie mają szczęścia poznania Boga i Jego nieskończonego piękna, mają te same krzyże, co my; ale nie mają tych samych pociech. Mówisz, że to trudne? Nie, to jest łatwe, to pocieszające, to jest słodkie; to jest szczęście. Tylko musimy kochać, gdy cierpimy, i cierpieć, gdy kochamy.

Widzicie, moje dzieci, na Drodze Krzyżowej tylko pierwszy krok jest bolesny. Naszym największym krzyżem jest strach przed krzyżami…. Nie mamy odwagi nieść naszego krzyża i bardzo się mylimy; bo cokolwiek zrobimy, krzyż nas trzyma – nie możemy od niego uciec. Co w takim razie mamy do stracenia? Dlaczego nie miłować naszych krzyży i nie korzystać z nich, aby zabrać nas do Nieba? Wręcz przeciwnie, większość ludzi odwraca się plecami do krzyży i leci przed nimi. Im bardziej biegną, tym bardziej krzyż ich ściga, tym bardziej uderza i miażdży ciężarami…. Gdybyś był mądry, poszedłbyś mu na spotkanie jak św. Andrzej, który powiedział, gdy zobaczył przygotowany dla niego i wzniesiony w powietrze krzyż: „Witaj, dobry krzyżu! O krzyżu przedziwny! O pożądany krzyżu! Przyjmij mnie w swoje ramiona, zabierz mnie spośród ludzi i zwróć mnie mojemu Panu, który mnie odkupił przez Ciebie.”

Słuchajcie tego uważnie, moje dzieci: kto idzie na spotkanie krzyża, idzie w kierunku przeciwnym do krzyży; być może, spotyka ich, ale jest zadowolony z ich spotkania; on je kocha; niesie je odważnie. One jednoczą go z Naszym Panem; oczyszczają go; odłączają go od tego świata; usuwają wszelkie przeszkody z jego serca; pomagają mu przejść przez życie, tak jak most pomaga przejść przez wodę…. Spójrz na świętych; gdy nie byli prześladowani, prześladowali samych siebie.

Pewien dobry zakonnik poskarżył się pewnego dnia Panu Jezusowi, że jest prześladowany. Zapytał: „O Panie, co takiego zrobiłem, że jestem tak traktowany?” Odpowiedział mu nasz Pan: „A ja, co uczyniłem, gdy prowadzono mnie na Kalwarię?” Wtedy zakonnicy zrozumieli; płakał, prosił o przebaczenie i nie śmiał już narzekać. Świeccy ludzie są nieszczęśliwi, gdy mają krzyże, a dobrzy chrześcijanie są nieszczęśliwi, gdy ich nie mają. Chrześcijanin żyje pośród krzyży, jak ryba żyje w morzu.

Spójrz na św. Katarzynę; ma dwie korony, czystość i męczeństwo: jakże jest szczęśliwa, ta kochana mała święta, że ​​zdecydowała się raczej cierpieć niż zgodzić się na grzech! Był raz zakonnik, który tak bardzo kochał cierpienie, że przywiązał sobie linę do studni. Sznur ten starł się ze skóry i stopniowo zagłębił się w ciele, z którego wyszły robaki. Jego bracia poprosili, aby go wyrzucono ze wspólnoty. Odszedł szczęśliwy i zadowolony, aby ukryć się w skalnej jaskini. Ale tej samej nocy przełożony usłyszał, jak Nasz Pan mówił do niego: „Straciłeś skarb swojego domu”. Potem poszli po tego dobrego świętego i chcieli zobaczyć, skąd pochodzą te robaki. Przełożonemu kazano odciąć pępowinę, co dokonano poprzez odwrócenie ciała. W końcu wyzdrowiał.

Bardzo blisko, w sąsiedniej parafii, leżał w łóżku mały chłopiec, pokryty wrzodami, bardzo chory i bardzo nieszczęśliwy; Powiedziałam do niego: „Moje biedne dziecko, bardzo cierpisz!” Odpowiedział mi: „Nie, proszę księdza; dzisiaj nie czuję bólu, który odczuwałem wczoraj, a jutro nie będę cierpiał z powodu bólu, który odczuwam teraz. „Chcesz wyzdrowieć?” „NIE; Byłem niegrzeczny, zanim zachorowałem, i mogę być taki znowu. Czuję się bardzo dobrze taki, jaki jestem. Nie rozumiemy tego, bo jesteśmy zbyt ziemscy. Dzieci, w których mieszka Duch Święty, zawstydzają nas.

Jeśli dobry Bóg posyła nam krzyże, opieramy się, narzekamy, szemramy; tak bardzo jesteśmy przeciwni temu, co nam zaprzecza, że ​​chcemy być zawsze w pudełku wysłanym miękką bawełną, ale powinniśmy być wrzucani do pudełka cierniowego. To przez krzyż idziemy do nieba. Choroby, pokusy, kłopoty, to tak wiele krzyży, które prowadzą nas do Nieba. To wszystko wkrótce się skończy…. Spójrz na świętych, którzy przybyli tam przed nami…. Dobry Bóg nie wymaga od nas męczeństwa ciała; Wymaga jedynie męczeństwa serca i woli…. Nasz Pan jest naszym wzorem; weźmy swój krzyż i idźmy za Nim. Postępujmy jak żołnierze Napoleona. Musieli przejść przez most pod ostrzałem śrutu; nikt nie odważył się go przejść. Napoleon przyjął barwy, maszerował pierwszy, a wszyscy za nim. Zróbmy to samo; podążajmy za naszym Panem, który odszedł przed nami.

Żołnierz opowiadał mi pewnego dnia, że ​​podczas bitwy maszerował przez pół godziny po zwłokach; prawie nie było miejsca, po którym można było stąpać; ziemia była cała zabarwiona krwią. Dlatego na drodze życia musimy przejść przez krzyże i kłopoty, aby dotrzeć do naszej prawdziwej ojczyzny. Krzyż jest drabiną do Nieba…. Jakże pocieszające jest cierpienie przed Bogiem i wieczorem, przy rachunku sumienia, by móc powiedzieć: „Przyjdź, duszo moja! miałeś dzisiaj dwie lub trzy godziny podobieństwa do Jezusa Chrystusa. Zostałeś biczowany, ukoronowany cierniem, ukrzyżowany razem z Nim!” O, co za skarb na godzinę śmierci! Jak słodko jest umrzeć, kiedy żyliśmy na krzyżu! Powinniśmy gonić za krzyżami, jak skąpiec za pieniędzmi…. Nic poza krzyżami nie zapewni nam spokoju w Dniu Sądu. Kiedy nadejdzie ten dzień, będziemy szczęśliwi w naszych nieszczęściach, dumni ze swoich upokorzeń i bogaci w nasze ofiary!

Gdyby ktoś ci powiedział: „Chciałbym stać się bogaty; co muszę zrobić?” odpowiadalibyście mu: «Musisz pracować». Cóż, aby dostać się do Nieba, musimy cierpieć. Nasz Pan wskazuje nam drogę w osobie Szymona Cyrenejczyka; Wzywa swoich przyjaciół, aby nieśli za Nim Jego krzyż. Dobry Bóg pragnie, abyśmy nigdy nie stracili z oczu Krzyża, dlatego jest on stawiany wszędzie; przy drogach, na wzgórzach, na placach publicznych – abyśmy na jego widok mogli powiedzieć: „Patrzcie, jak Bóg nas umiłował!” Krzyż obejmuje świat; jest zasadzony na czterech krańcach świata; jest jego częścią dla wszystkich. Krzyże są na drodze do Nieba jak piękny kamienny most nad rzeką, po którym można ją przejść. Chrześcijanie, którzy nie cierpią, przechodzą przez tę rzekę po wątłym moście, po moście z drutu, zawsze gotowym ustąpić pod ich stopami.

Kto nie miłuje Krzyża, może rzeczywiście zostać zbawiony, ale z wielkim trudem: będzie małą gwiazdą na firmamencie. Ten, kto będzie cierpiał i walczył dla swego Boga, będzie świecił jak piękne słońce. Krzyże przemienione płomieniami miłości są jak wiązka cierni wrzucona w ogień i zamieniona w popiół. Ciernie są twarde, ale popiół jest miękki. O, ileż słodyczy doświadczają dusze, które w cierpieniu są całe dla Boga! To jest jak mieszanina, do której dodaje się dużo oliwy: ocet pozostaje octem; ale oliwa koryguje jego gorycz, której prawie nie można wyczuć.

Jeśli włożysz wyborne winogrona do tłoczni, wyjdzie pyszny sok: nasza dusza w tłoczni krzyża wyda sok, który ją odżywia i wzmacnia. Kiedy nie mamy krzyży, jesteśmy jałowi: jeśli znosimy je z rezygnacją, odczuwamy radość, szczęście, słodycz!… to początek Nieba. Otaczają nas dobry Bóg, Najświętsza Dziewica, aniołowie i święci; są po naszej stronie i nas widzą. Przejście do innego życia dobrego chrześcijanina, doświadczanego przez utrapienia, jest jak przejście człowieka na łożu róż. Ciernie wydzielają wonność, a Krzyż tchnie słodyczą. Musimy jednak ścisnąć ciernie w dłoniach i przycisnąć Krzyż do serca, aby wypuściły zawarty w nich sok.

Krzyż dał światu pokój; i musi przynieść pokój naszym sercom. Wszystkie nasze nieszczęścia biorą się z tego, że tego nie kochamy. Strach przed krzyżami je wzmaga. Krzyż niesiony prosto i bez tych odwzajemnień miłości własnej, które wzmagają kłopoty, nie jest już krzyżem. Pokojowe cierpienie nie jest już cierpieniem. Narzekamy na cierpienie! Powinniśmy mieć znacznie więcej powodów do narzekania, że ​​nie cierpimy, ponieważ nic nie upodabnia nas bardziej do naszego Pana niż niesienie Jego krzyża. O, jakie piękne zjednoczenie duszy z Panem Naszym Jezusem Chrystusem przez miłość i cnotę Jego Krzyża! Nie rozumiem, jak chrześcijanin może nie lubić krzyża i uciekać od niego! Czyż nie ucieka jednocześnie od Tego, który raczył się do niego przyłączyć i umrzeć za nas?

Sprzeczności prowadzą nas do stóp Krzyża, a Krzyż do Bramy Nieba. Abyśmy mogli się tam dostać, musimy zostać zdeptani, musimy zostać wyniszczeni, pogardzani, zmiażdżeni…. Nie ma na tym świecie ludzi szczęśliwych poza tymi, którzy cieszą się spokojem ducha pośród kłopotów życia: kosztują radości dzieci Bożych…. Wszelkie bóle są słodkie, gdy cierpimy w jedności z Naszym Panem…. Cierpieć! co to oznacza? To tylko chwila. Gdybyśmy mogli spędzić tydzień w niebie, zrozumielibyśmy wartość tej chwili cierpienia. Nie powinniśmy znaleźć wystarczająco ciężkiego krzyża, żadnej próby wystarczająco gorzkiej. . . . Krzyż jest darem, jaki Bóg daje swoim przyjaciołom.

Jak pięknie jest każdego ranka składać siebie w ofierze dobremu Bogu i przyjmować wszystko w ramach odpokutowania za nasze grzechy! Musimy prosić o miłość do krzyży; wtedy stają się słodkie.

Próbowałem tego przez cztery lub pięć lat. Zostałem ostro oczerniany, mocno zaprzeczany, nieźle powalony. Och, rzeczywiście miałem krzyże! Miałem prawie więcej, niż mogłem unieść! Potem zaczęłam prosić o miłość do krzyży i byłem szczęśliwy. Mówiłem sobie, naprawdę nie ma szczęścia poza nim! Nigdy nie powinniśmy zastanawiać się, skąd pochodzą krzyże: pochodzą one od Boga. To zawsze Bóg daje nam ten sposób udowadniania naszej miłości do Niego”.

Św. Jan Vianney

Zamień cierpienie w świętość

Jak mówi proboszcz z d’Ars, cierpienie jest powszechne. Każdy doświadcza bólu, choroby, żalu, straty. W takich chwilach może być trudno zwrócić wzrok na Jezusa lub znaleźć właściwe słowa lub uczynki, aby pocieszyć ukochaną osobę. Ale Bóg daje nam wielki dar: swój własny przykład miłości. Jezus cierpiał za nas na krzyżu, składając wieczną ofiarę za nasze grzechy i zaprasza nas, abyśmy zjednoczyli nasze cierpienie z Jego cierpieniem.

Cierpienie zdarza się każdemu z nas, ale cierpienie nie jest bez znaczenia. Uwierz i odkryj, jaka to szansa na zjednoczenie się z Chrystusem.

____________________________________________________
Opracowanie, tłumaczenie i redakcja Andrzej M. Jankowski

Absolutnie najgorsze uczucie na świecie to brak motywacji do wykonania zadania, o którym wiesz, że powinieneś je wykonać.

Jak okropnie jest czuć, że musisz coś zrobić, ale brak Ci motywacji, żeby się tym zająć? Żal, który może narosnąć w Tobie po fakcie, jest druzgocący, ponieważ zaczynasz rozumieć, że możesz wnieść o wiele więcej.

Zwlekanie, opóźnianie i opieszałość; wszystkie terminy będące synonimami lenistwa.

Czasami patrzysz wstecz i czujesz się głupio, ponieważ wymyślałeś wymówki z powietrza, tylko po to, żeby uniknąć tego co winieneś zrobić. Zdarza się to każdemu z nas w szkole, zdarza się nam w pracy, zdarza się nam w naszych związkach.

Wierzę, że ci, którzy wytrwale realizują się we wszystkim, są ogólnie o wiele szczęśliwszymi ludźmi, a wyjaśnienie jest niezwykle proste. Spójrz na cechy, którymi charakteryzują się leniwi ludzie: powolność w działaniu, powolność w myśleniu, zawsze odkładanie spraw na później. Te cechy nie są wychwalane w oczach Boga.

Bycie w relacji z Bogiem wymaga świadomego i wytrwałego zamiaru, w którym nie ma czasu na lenistwo.

„A od dni Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje przemocy i brutalni zdobywają je siłą”.

Mat 11:12

Zanalizuj ten werset, byś dobrze go zrozumiał. Czytając uważnie, łatwo zauważysz, że dostanie się do Nieba nie jest czymś, co można osiągnąć biernie, nawet życie zgodne z „duchem chrześcijańskim” z pozoru tego nie zmieni.

Pomyśl o tym: od czasów Jana Chrzciciela, czyli od czasu przywrócenia naszego powrotu do Królestwa, Królestwo doświadczało wielkiej przemocy. Odkąd ludzkość zaczyna cofać się na właściwą drogę, stosuje się przemoc, świętą wojnę na skalę duchów całej ludzkości.

Rozpoczęła się walka o nasze dusze, ukazując za sobą naprawdę brzydką naturę tego, co ludzie czynili, aby nie dostać się do Królestwa.

Teraz ostatnia część… „gwałciciele biorą to siłą” jest centralnym punktem całego tego wersetu.

Żadna część tego nie brzmi tak, jakby mogła być pasywna. Nie może to powodować żadnych wypadków. To jest dosłowne: będziesz walczyć o swoje miejsce w Niebie i będzie to działanie stanowcze, ale cel jest wart walki.

Agresywni przejmują Królestwo, ponieważ…

„W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”.

2 Tym 4:7

Ta walka nie oznaczała, że ​​dosłownie „walczyli na pięści”, ale oznacza, że ​​stoczyli bitwę o swoją duszę. Walczyli ze złem tego świata i zwyciężyli.

Wszyscy święci, o których kiedykolwiek słyszałeś, mają w swojej historii epizod wielkiej walki, ale także niesamowitego triumfu, nawet za cenę życia. Ta aktywna praca w ich życiu duchowym jest cechą, której nigdy nie można umniejszać. Nigdy nie okazali lenistwa, nawet podczas najgłębszych zmagań.

Nie możemy sobie pozwolić na marnowanie czasu na robienie rzeczy, które nie przynoszą chwały Bogu. Każda sekunda każdego dnia była dla nas szansą. Umarł na krzyżu, aby zobaczyć, jak idziemy do nieba; Czy możesz sobie wyobrazić rozczarowanie, gdyby wiedział, że zmarnowaliśmy nasz czas?

Musimy stoczyć dobrą walkę. Musimy przebiec ten dystans. Musimy wytrwać do końca. A wtedy „radujemy się i bardzo weselimy, bo wielka jest wasza nagroda w niebie…” (Mt 5,12)

Musimy starać się być niezachwiani we wszystkim, co robimy, ponieważ zostaliśmy pobłogosławieni tymi możliwościami, zatem naszym obowiązkiem jako dziecka Bożego jest wykorzystywanie ich najlepiej, jak potrafimy. Musimy „być niezłomni, niewzruszeni, zawsze zajęci dziełem Pańskim, wiedząc, że wasz trud w Panu nie jest daremny”. 1 Koryntian 15:58

Każdy szczegół ma znaczenie; żaden czynnik w życiu nie jest nieistotny. Nasze maniery, nasze prace, nasze myśli, muzyka, której słuchamy i nasze hobby… to wszystko są małe, ale aktywne sposoby na uwielbienie Boga.

I na końcu musimy ufać, że nagroda jest tego warta.

_______________________________________________________
Red. Andrzej M. Jankowski

Wiele osób twierdzi, że nie potrzebuje Boga, że ​​jest doskonale szczęśliwa bez Niego. Ci sami ludzie zazwyczaj myślą, że Boga interesują tylko zasady i to, abyśmy ich przestrzegali. My (chrześcijanie) często odpowiadamy, mówiąc, że Boga nie interesują zasady, ale zamiast tego troszczy się o relację. On nie chce, żebyśmy byli dobrzy; On chce tylko NAS! On chce Ciebie! On Cię pragnie! On chce być z nami, a my z Nim. To jest „wola Boża”, której ludzie tak często szukają.

Ale pytanie, które zapewne sobie zadajesz, brzmi: dlaczego powinienem chcieć być z Bogiem?

Wiesz, że On wybiera Ciebie, ale dlaczego Ty masz wybrać Jego? Czy w ogóle masz jakiś wybór? Bóg mówi, że jeśli Go nie wybierzesz, to pójdziesz do piekła! Zastanów się, jaki Bóg karze ludzi bez powodu, z wyjątkiem tego, że Go nie wybrali?

Ludzie zadają te same pytania i oskarżają Boga o samolubstwo. Żyją bez Boga… Smakują piekła tutaj, na ziemi. Piekło jest niczym innym jak tylko byciem bez Niego. To nie jest kara; to jest to, o co tak często prosimy – egzystencja bez Boga. A zaczyna się tu, na ziemi. Albo wybierasz bycie z Nim, albo wybierasz bycie bez Niego.

Przyszła pora na postawienie zasadniczego pytania – Któż jest prawdą? Odpowiedź znajdziesz w Ewangelii Św. Jana. Jezus mówi: „Ja jestem DROGĄ I PRAWDĄ, I ŻYCIEM…” [Jan 14:6]. Nikt w historii świata, żadna religia tak nie mówi. Więc zbadaj to, chciej POZNAĆ PRAWDĘ!

Czy istnieje Bóg? Czy istnieje Niebo? Czym jestem? Czy mam duszę? Czym jest dusza? Kto jest Bogiem? Czym jest życie? … i tak dalej.

Jesteś nienasycony prawdy? Pytaj, pytaj i pytaj.

W końcu się przełamiesz wtedy powiedz do Niego : „Gdzie jesteś, Boże? Jesteś tu? Czy jesteś tam? Czy jesteś wszędzie? Czy ty słuchasz? Dlaczego nie odpowiadasz? Jak odpowiadasz? Może nie musisz ze mną rozmawiać, ale odpowiedz mi tak, jak odpowiadasz ludziom. Nie chcę być o Tobie przekonany tylko w myślach… Chcę Cię poznać. Chcę Cię poznać w mojej duszy… moim sercu… w całości. Daj mi wiarę! Mówisz, że muszę mieć wiarę. Ale nie mam wiary. Zatem DAJ MI wiarę. To TWOJA odpowiedzialność, skoro TY o to poprosiłeś, TY musisz to zapewnić!”

Tak czy inaczej… nie będzie żadnego błysku błyskawicy. Żadnego trzęsienia ziemi. Żadnych głosów, snów i wizji. Żadnego przytłaczającego uczucia chwały. Nic. Ale od tego momentu Twoja wiara w Niego stale będzie wzrastać.

Módl się codziennie o wiarę. Ale teraz, kiedy o to prosisz, proś o więcej, ponieważ teraz, kiedy do Niego mówisz, wiesz, że On Cię słucha. Wiesz, że On tam jest. Gdyby 8 miliardów ludzi powiedziało Tobie, że się mylisz… gdybyś był ostatnią osobą na świecie, która „wierzy” w Boga… spój wstecz na wszystkich… i powiedz im, że się mylą. Bóg słucha Ciebie wszędzie. Widzi Ciebie wszędzie. On jest zawsze przy Tobie, nawet gdy Ciebie nie ma przy Nim.

Kiedy teraz zadasz pytania, to nie dlatego, że w Niego wątpisz, ale raczej dlatego, że w Niego nie wątpisz. Nie proś o obalenie Go, ale raczej o ZROZUMIENIE Go. Teraz nie postrzegasz już przykazań jako zestawu dobra i zła. Posłuszeństwo Bogu nie jest sposobem na zadowolenie Go, zadowolenie Go lub uciszenie Jego gniewu; to sposób na bycie Z NIM.

I to jest cel Twojego życia. Dlaczego? Bo jeśli życie bez Boga to piekło, to życie Z BOGIEM to niebo!

________________________
Red. Andrzej J.